piątek, 20 stycznia 2017

Okiem pajęczycy – „Zima”, cz.5






- O rety, olaboga! Zachciało mi się do Grzesiowego kołnierza włazić, to teraz mam za swoje! – jęczałam gramoląc się w lodowatym śniegu i na gwałt szukając czegoś ciepłego, w co mogłabym się wtulić. A śpieszyło mi się bardzo, bowiem korzystając z nadarzającej się okazji trzy pogórzańskie siostry: wichrzyca, śnieżyca i dujawica od razu wzięły mnie w obroty aby świstać, chichotać i złośliwie dmuchać w mą stronę mroźnym powietrzem. A potem poczęły toczyć kulkę śniegu, do której chciały mnie najwidoczniej przylepić!
- A niedoczekanie wasze! – pisnęłam i jak tylko mogłam najszybciej odbiegłam pod krzak tarniny, gdzie ku mej wielkiej radości znalazłam rękawiczkę Grzesia. Pewnie przy upadku wyleciała mu z kieszeni a teraz stała się dla mnie błogosławionym, ratującym życie schronieniem. Przycupnęłam w niej zwinięta w ciasną kulkę i próbując wykrzesać z siebie choć odrobinę energii zaczęłam nasłuchiwać dochodzących z zewnątrz dźwięków. Co nieco także widziałam, bowiem nie mogąc powstrzymać wrodzonej ciekawości przez dziurkę w rękawiczce podglądałam poczynania mych gospodarzy.


   Zobaczyłam, że Zosia pomogła Grzesiowi wstać i otrzepać się ze śniegu a potem dopytywała go o to, czy go aby coś nie boli, czy czegoś sobie przy upadku nie złamał.
- Nic mi nie jest – odrzekł całkiem dziarskim głosem Grześ – Mam więcej szczęścia niż rozumu, bo jakbym poleciał dalej to pewnie walnąłbym głową w pień tamtej brzozy. A tak to tylko trochę strachu się najadłem, no i pełno śniegu dostało mi się za kołnierz i do butów. Ależ mnie to ziębi!Brrr! – zatrząsł się gospodarz a gospodyni, czym prędzej wsadziła mu rękę pod podkoszulek i wydobyła stamtąd kilka wielkich grudek zbrylonego śniegu.
- To co? Wobec tego wracamy na drogę i idziemy dalej do miasteczka, tak? Dasz radę, kochanie? – dopytywała, troskliwie poprawiając mężowi szalik i mocniej naciągając mu czapkę na uszy.
- Pewnie, że dam! Tylko zrobię jeszcze zdjęcie temu miejscu, gdzie upadłem. Będzie na pamiątkę! – odrzekł Grześ z uśmiechem. Po chwili jednak uśmiech gwałtownie zniknął z jego oblicza. Okazało się bowiem, iż podczas wywrotki jego aparat fotograficzny doznał jakowegoś uszczerbku, ponieważ przycisk migawki zaciął się i mimo poprawiania baterii, karty pamięci oraz dokładnego oczyszczenia urządzenia nie dało się go w żaden sposób reanimować.
- A to feler! – westchnęła gospodyni patrząc ze współczuciem na zmartwionego męża. Grześ natomiast zaklął szpetnie, co widać przyniosło mu niejaką ulgę, ponieważ po chwili wróciły mu resztki optymizmu i stwierdził, że w domu na pewno da radę jakoś naprawić zbuntowane ustrojstwo. W końcu, jak na złotą rączkę przystało, nie takie już rzeczy naprawiał.
   Gospodyni zgodziła się z nim skwapliwie. Przecież jej Grzesiek sobie tylko wiadomymi sposobami, potrafił uzdrowić w ich domu wszystko: zepsuty hydrofor, grzałkę w czajniku, spłuczkę w ubikacji, pompę przy piecu C.O. i wiele innych, potrzebnych na co dzień rzeczy.
- Bez Ciebie marnie bym zginęła – zwykła powtarzać, gdy jej mąż z okrzykiem tryumfu pokazywał jej kolejne, naprawione przez siebie urządzenie. Dlatego wierzyła w niego i wiedziała, że póty będzie nad czymś siedział, aż mu to zapracuje.

   Ale dość już wszelkich dygresji, bo oto gospodyni wraz z gospodarzem, trzymając się za ręce wspinali się w milczeniu ku drodze i ku czekającym tam na nich, kręcących ogonami młynki, psom.
- A ja? Co ze mną?! – pisnęłam rozpaczliwie, usiłując wygramolić się jakoś z rękawiczki i podążyć za oddalającymi się ode mnie gospodarzami.


   Któż by jednak usłyszał cichy głos pajęczycy? Tym bardziej, że dujawica z wichrzycą robiły, co mogły by zagłuszyć moje rozpaczliwe nawoływania. A ja krzyczałam, ile tylko sił w płucach starczyło:
- Grzesiu! Wracaj! Jeśli nie po mnie, to chociaż po rękawiczkę! Przecież ręce ci zmarzną. Przecież nie dasz rady bez niej! Wracaj, proszę!
- Zosiu! Zosieńko kochana! Ratuj mnie biedną! Nie zostawiaj mnie tutaj na pewną śmierć!

   Jednak nikt nie zwracał uwagi na moje błagania. Wlazłam więc z powrotem do rękawiczki i robiąc obrachunek swego życia szykowałam się na rychły zgon. Szlochałam cichutko i trąc o siebie zmarznięte łapki rozmyślałam o tym, że już nigdy nie zobaczę wiosny. Nigdy nie dane mi będzie zjeść świeżych muszek ani popróbować motylich trucheł. Nie skosztuję też resztek z talerzy mych gospodarzy ani nie spojrzę gospodyni w oczy…

   Myliłam się jednak sądząc, że nikt nie słyszał moich lamentów. Oto wzbijając tumany śniegu podążała w mym kierunku ta wielka suka gospodarzy – Uzia. Węsząc dokładnie miejsce przy miejscu bez trudu znalazła zagubioną rękawiczkę pana i złapawszy ją swym krokodylim pyskiem zaniosła tryumfalnie pod stopy czekającego na wzgórzu Grzesia.


- A to dobra psina! Kochana, mądra i dobra! – rozczulał się Grzesiek głaszcząc i pieszcząc dumną ze swego wyczynu suczkę a Zosia przykucnęła przy niej, przytulając twarz do ośnieżonego boku i śmiała się, gdy korzystając z okazji Uzia polizała ją zamaszyście po okularach.   


   Potem gospodyni podniosła rękawiczkę i otrzepawszy ze śniegu podała ją gospodarzowi (trzepanie było dla mnie straszne, bowiem by nie wypaść z całych sił musiałam się trzymać się wełnianej, wyściełającej wnętrze rękawicy włóczki!). Jednak cudem jakimś udało mi się przetrwać to trzęsienie ziemi i ocaleć. I już chciałam westchnąć z radości, że wszystko dobrze się skończyło a psina Uzia będzie odtąd moją uwielbianą boginią, gdy gospodyni powiedziała coś, co znowu zmroziło mi krew w żyłach:
- No, skoro nasza psinka tak dobrze się spisała, to ubieraj Grzesiu rękawiczkę i idziemy dalej!

Słysząc powyższe znowu pisnęłam przerażona widząc, iż Grześ bierze skwapliwie z rąk małżonki odnalezioną część garderoby i bezceremonialnie zabiera się do jej zakładania...
- No tak! Ledwie uniknęłam śmierci z powodu zamrożenia, to teraz już na pewno nie uniknę zmiażdżenia! -  zapłakałam, czym prędzej uciekając do wnętrza najwęższego z tuneli wewnątrz rękawiczki, a będącego niczym innym jak otworem na mały palec.
- Wiesz co, Zosiu! Jednak powstrzymam się na razie z jej ubieraniem. Zobacz, jest taka zimna i mokra. Włożę ją do kieszeni to się przynajmniej ogrzeje! – oświadczył nagle Grzesiek a mnie od razu ogromny kamień spadł z serca. Moment śmierci został więc oddalony. A może ona wcale nie jest mi pisana właśnie dzisiaj w ten zimowy, mroźny dzionek? Może ocaleję i wraz z mymi gospodarzami przeżyję niejedną jeszcze przygodę? – rozmyślałam pełna teraz nadziei i optymizmu. Jednak zmęczenie przeżytym dopiero co horrorem kazało mi w tej chwili przymknąć oczy i zasnąć. Koniecznie musiałam odpocząć, aby dojść od siebie i móc dalej cieszyć się życiem oraz tą mroźną, lecz coraz bardziej ciekawą wyprawą…


   Znalazłszy spokój oraz błogie ciepło w kieszeni Grzesia przespałam w ten sposób resztę drogi do miasteczka. Obudził mnie dopiero warkot przejeżdżających w pobliżu samochodów…

33 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. No tak Basiu, pajęczyca przezyła najgorszą chyba przygodę swego życia!:-)

      Usuń
  2. Piękne zdjęcia i uroczy piesio !

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz talent i wyobraznie kochana Olenko. Czy nie pomyslalas o pisaniu np. opowiadan dla dzieci?
    Jak czytam te Twoje zimowe opowiesci to wlasnie oczami wyobrazni widze rozdziawione dzieciece buzki sluchajace kolejnych odcinkow. Bo w sumie opowiesc nadaje sie doskonale dla dzieci, no moze z wyjatkiem tego momentu z papierosem :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam kilka opowiadań i baśni dla dzieci. I rzeczywiscie, taki rodzaj twórczosci sprawia mi przyjemność. Tutaj jest na poły basniowo, na poły rzeczywiście. Sam fakt istnienia myslącej, gadającej pajęczycy jest przecież fantastyczny, ale jakże mi jej punkt widzenia pomaga w pisaniu! No i w końcu, skoro to ona opowiada, to trzeba było pochylić sie nad jej przezyciami.
      A takich dorosłych (zabronionych dla dzieci)elementów, jak np. papierosy jest i będzie w tych opowieściach wiecej. W końcu piszę tu dla dorosłych (ale i niektórzy dorośli lubią bajki!):-))

      Usuń
    2. Ja to wszystko wiem, mimo to ciagle mysle, ze powinnas czesc tych notek blogowych "przerobic" na opowiadania dla dzieci:))
      Tak jak ogromna popularnoscia ciagle sie cieszy Kubus Puchatek, ktory jest tlumaczeniem a nie jak wielu uwaza polska bajka tak moglaby powstac naprawde polska Pajeczyca z rodowodem.
      Upieram sie bo ja to po prostu "widze". Widze kolejne opowiesci, ktorych glowna bohaterka moglaby byc niewidoma Misia opowiadajaca o swoim swiecie. Zreszta co ja sie tu wymadrzam nad tematami, Ty jestes ich kopalnia:))

      Usuń
    3. Dziękuję Ci, Marylko za tę wiarę, którą pokładasz w mych umiejętnosciach pisarskich i w wyobraźni twórczej. Bardzo mi miło czytać takie, jak Twoje słowa. Zastanowię się nad tym, bo naprawdę dałaś mi do myslenia. Jeszcze raz dziękuję i ściskam Cie mocno o poranku!:-)*

      Usuń
  4. Chyba jednak udalo sie zreperowac aparat, bo zdjecia sa. ;)
    Sparalizowalo mnie ze strachu o zycie pajeczycy, ale przeciez nie moglo sie zle skonczyc, bo nie byloby dalszego ciagu tej frapujacej opowiesci. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm...Ja również miałam przy sobie wówczas aparat fotograficzny!:-)
      Nie mogłam przecież skrzywdzić pajęczycy - mojej ulubiienicy, mojego natchnienia twórczego!:-))

      Usuń
  5. Czyli pajęczyca miała jednak szczęście. Koniec jej świata odroczony. Strach pomyśleć, co by to było, gdyby Grześ uparł się założyć tę rękawiczkę:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pajęczyca miała szczęście! Gdyby go nie miała opowieśc byłaby zakończona, a na to nie mam na razie ochoty! Dlatego Grześ nie mógł ubrać rękawiczki. I pomyslec, ze czasem taki drobiazg, jak nieubranie rękawiczki może mieć wpływ na czyjeś zycie! (od razu przypomina mi sie biedny Berlioz z "Mistrza i Małgorzaty", który zginął dlatego, ze Annuszka wylała olej słonecznikowy):-)

      Usuń
  6. Wszystko dobre, co się dobrze kończy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! Pajęczyca będzie miała co wspominać!:-)

      Usuń
  7. Zazdroszczę Pajęczycy takiego spaceru z takim towarzystwem :). Śliczną macie psinkę. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, pajęczyca nie zapomni chyba tej wyprawy do konca zycia! Tyle sie biedula strachu najadła! Nie wiem, czy gdyby ją ktoś zapytał, czy wiedząc co sie stanie wybrałaby sie z gospodarzami, to czy odpowiedziała by twierdząco. Chyba wolałaby w domu tkwic i swoje pajęczyny za meblami kuchennymi wić!:-))

      Usuń
  8. Ja lubię opowieści...
    więc czekam na cdn...
    a usmiechy zostawiam przy okazji. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Alis, że lubisz takie opowieści i znajdujesz czas by zajsc do mnie na kolejne części tej pajęczej historii!:-))

      Usuń
  9. Olenko, Ty to umiesz budowac napiecie... Starsust ma racje, szkoda, zeby przygody Pajeczycy pozostaly tylko w gronie Twoich czytelników!!! I na pewno znalazly by sie chetne ilustratorki do tego przedsiewziecia...
    Az nie moge sie doczekac c.d. :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, Moniko!:-)
      A rzeczywiscie, przydałaby sie jakaś dobra ilustratorka tej opowieści. Już sobie wyobrażam pajęczycę z diademem śniegowym na głowie albo uciekającą przed pogórzańskimi siostrami!
      A ciag dalszy? Nastąpi w swoim czasie!:-))
      Póki co, buziaczki ślę serdeczne!:-)♥

      Usuń
  10. A to się najadłaś strachu Pajęczyco! Bałam się razem z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęscie ocalałam! Ale do tej pory, gdy pomysle o tej przygodzie to aż mróz idzie mi po odnóżach!:-))

      Usuń
  11. To teraz już wiesz, Pajęczyco droga, że jak jest zima, to jest zimno i siedzi się w domu :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już teraz wiem, oj, wiem! Mądra pajęczyca po szkodzie!:-))

      Usuń
  12. Och Pajeczyco :)
    Zima dotknela Cie swoimi zimnymi lapkami ;)
    No sama sie przekonalas, latwo nie jest w tej bieli ale pociesze cie tym, ze wiosna juz blizej niz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nie dałam się! Mój pajęczy żywot nadal trwa i trwać będzie, albowiem co mnie nie zabije, to mnie wzmocni! :-)
      Mówisz, że wiosna już rychło nadejdzie? Gapie sie w to okno i gapię i niestety, żadnego jej zwiastuna jeszcze nie widzę, ale skoro dobra kobieto wlewasz do mego serca nadzieję, to ja sie jej będę trzymać. Dziękuję!:-))

      Usuń
  13. FRUZIA-JAKA ONA PIEKNA!!!! CZEKAM co dalej
    sciskam lapeczki p.Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fruzia-Zuzia, Józia-Uzia jest piekna w każdej odsłonie!
      Ciag dalszy niebawem!
      łapeczkuję serdecznie!:-))

      Usuń
  14. To ci pajęczyca przygodę miała. Świetnie. No i gdyby nie wierna psina to i bajka o pajęczycy skończyłaby się. Dobrze, że póki co skończyło się dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pajęczyca jak zasmakuje w tych przygodach, to wciaz bdzie chciała następnych!:-)

      Usuń
  15. Super napisane. Jestem pod wielkim wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze komentarze!:-))